Przekład Listów Teofilakta Symokatty

Przekład Listów Teofilakta Symokatty

Listy Teofilakta Symokatty, 1499

Teofilakt Symokatta (ur. ok. 560 r., data śmierci nie jest znana), retor, adwokat i literat, był wybitną osobistością na bizantyńskim dworze cesarskim, gdzie sprawował urząd doradcy prawnego, sekretarza i wreszcie prefekta (zarządcy) Egiptu. W pamięci potomnych zapisał się jednak przede wszystkim jako literat, autor poczytnych dzieł. Wykształcenie retoryczne umożliwiało mu pisanie stylem ozdobnym, kwiecistym i uroczystym, a więc w sposób, który bardzo się podobał czytelnikom epoki Cesarstwa Bizantyńskiego. W młodości Teofilakt Symokatta pisał w języku greckiej kojne literackiej (tego języka zawsze używał), rozpowszechnionym wśród ludzi wykształconych. Największą sławę przyniósł mu zbiór (85 utworów) fikcyjnych listów, uszeregowanych w układzie triadycznym, o treści obyczajowej, sielskiej (wiejskiej) i miłosnej. Listy służyły jako poradniki, stanowiąc wzory do pisania korespondencji, a przede wszystkim jako lekka i dowcipna lektura o charakterze satyrycznym i moralistycznym. Był on również autorem dzieła historycznego opisującego panowanie cesarza Maurycjusza.

Sława literacka Teofilakta Symokatty przetrwała Cesarstwo Bizantyńskie. Jego dzieła dotarły do Europy Zachodniej i najpierw zostały wydane w języku greckim, a następnie przełożone na łacinę. Listy ukazały się po raz pierwszy w wydaniu zbiorowym epistolografów greckich w weneckiej drukarni Alda Manucjusza w 1499 r.1

Ryszard Gansiniec, wybitny filolog i wydawca Listów w oryginale greckim i przekładzie łacińskim Kopernika uważał, że Kopernik swoje tłumaczenie oparł właśnie na tym wydaniu weneckim. Przemawiać za tym mają opuszczenia i nieścisłości w łacińskim tłumaczeniu Kopernika. Według ustaleń Gansińca, Kopernik mógł się nauczyć greki podczas swojego pobytu w Padwie, to jest w 1503 r. Nauczył się prawdopodobnie sam, gdyż katedra greki w Padwie była nieczynna. Greka, bardzo popularna wówczas w Padwie, Kopernikowi była potrzebna do studiów dzieł Euklidesa i Ptolemeusza. Według przypuszczeń tegoż uczonego, po wstępnych próbach, Kopernik do przekładu całości Listów zabrał się około 1505–1506 r. i ukończył pracę w 1507 r. Tekst mógł długo oczekiwać na druk i dopiero w 1509 r. ukazał się debiut literacki Kopernika2.

Kopernik przekład dedykował swemu wujowi Łukaszowi Watzenrode, fundatorowi jego studiów zagranicznych, jako wyraz wdzięczności za pomoc oraz – niewątpliwie – dowód osiągnięcia pewnego poziomu kultury humanistycznej. Przekładem Listów Teofilakta Symokatty zaprezentował się jednocześnie jako znawca obu języków klasycznych (homo utriusque linguae), co wówczas było dowodem uczoności.

Drukarnia Jana Hallera, w której ukazał się przekład, drukowała przede wszystkim książki potrzebne w nauce studentom Uniwersytetu Krakowskiego. Być może tedy i Listy Teofilakta służyły do studiowania epistolografii.

Oceniając walory formalne tłumaczenia, Ryszard Gansiniec nadmienił, że Kopernik nie był przesadnym purystą językowym i uznawał wyższość realizmu życiowego w doborze słownictwa i układu zdań nad rygorystycznym przestrzeganiem zasad stylu. W swoim debiucie literackim Kopernik zapowiedział się jako wykwintny pisarz łaciński, czego potwierdzenie znajdujemy w korespondencji Kopernika i w dziele De revolutionibus orbium coelestium.

W przemowie do edycji Gansiniec dał doskonałą charakterystykę i ocenę przekładu Kopernika: Przekład łaciński posiada podwójne oblicze: jako tłumaczenie utworu greckiego jest oczywiście pracą filologiczną, a dzięki wytworności dykcji – literacką. Ponadto cenimy przekład ten wysoko bez względu na rzeczową jego wartość, jako dokument dla dziejów humanizmu polskiego (przecież to pierwszy przekład utworu greckiego w Polsce) oraz – i to nie najmniejsza jego zaleta – jako dokument humanistycznych zainteresowań autora, o których my, zapatrzeni w wielkość matematyka – astronoma, zapominaliśmy niejednokrotnie3.

Tekst listów publikujemy w wersji ustalonej przez R. Gansińca; nie dotyczy to jednak tytułu dziełka, który w wydaniu 1953 r. został zmieniony4, a w obecnym przywrócono mu brzmienie autentyczne. Transkrypcja łacińska i tłumaczenie pomijają wiersz Wawrzyńca Korwina, drukowany na wstępie wydania z 1509 r.

 

Tadeusz Bieńkowski

 

1 W katalogu biblioteki warmińskiej w Szwecji był zapis: Teophylactus Simocatta, Epistolae vel Epistolar, Formae LXXXIV, Graece, Venet 1499.
2 Theophilacti Scolastici Simocati, Epistolae morales, rurales et amatoriae, interpretatione latina, [Kraków, J. Haller 1509].
3 Teofilakt Symokatta, Listy. Tłumaczył z języka greckiego na łaciński Mikołaj Kopernik [tekst grecki i łaciński ustalił Ryszard Gansiniec, tłumaczenie na język polski Jan Parandowski, Warszawa] 1953, s. X, zob. dalej, s. 215.
4 Zob. ibidem, s. 43.

DO PRZEWIELEBNEGO PANA ŁUKASZA, BISKUPA WARMIŃSKIEGO MIKOŁAJ KOPERNIK

Wybornie, jak mi się zdaje, Przewielebny Panie i Ojcze naszej ojczyzny, ów Teofilakt Scholastyk ułożył swoje listy obyczajowe, sielskie i miłosne. Biorąc zapewne pod uwagę, że nic tak nie bawi jak rozmaitość, skoro różne umysły w różnych rzeczach znajdują rozrywkę – jednych mianowicie nęci to, co poważne, innych to, co lekkie, jeszcze innych trzeźwe słowo, a niektórych wręcz bajka, i każdy swoim się cieszy – tak pomieszał lekkość z powagą, swawolę z surowością, że czytelnik może w nich wybierać niby w ogródku w rozmaitości kwiecia to, co mu się najbardziej podoba. A w tym wszystkim zawarł tyle pożytku, że już nie listy w nich widzimy, ale raczej prawidła i przepisy kształtujące życie ludzkie, czego jawnym dowodem jest ich zwięzłość, bo z różnych autorów wybrał to, co najzwięźlejsze i co najbardziej płodne. Obyczajowe i sielskie niełatwo wzbudzą w kimś wątpliwości, miłosne zaś, mimo że z tytułu wyglądają na swawolne, tak są jeszcze utrzymane na uwięzi, że i one zasługiwałyby na miano obyczajowych: podobnie lekarze gorycz leków łagodzą słodyczą. Wobec tego osądziłem za niesłuszne, by tylko Grecy mogli je czytać, gdy u łacinników nie są szerzej znane, i usiłowałem wedle możności przełożyć je na język łaciński. Tobie zaś, Przewielebny Panie, poświęcam ten skromny podarek, nie mogąc się równać z Twoimi dobrodziejstwami: wszak każdy tego rodzaju trud lub owoc moich maluczkich zdolności słusznie uchodzić winien za Twoją własność, jeżeli to prawda - o czym nie wątpię - co niegdyś Owidiusz powiedział do Cezara Germanika:

Siła twórcza pod twoim wejrzeniem trwa i upada.

1. Kritias do Plotyna

Cykada – śpiewaczka z nastaniem wiosny rozpoczyna swą pieśń, raźniejsza w śpiewaniu i gadatliwsza okazuje się w południowej porze, jakby się upiła promieniami słońca. I tak świergoce ta pieśniarka, z drzew czyniąc sobie estradę a z pól teatr, i przed wędrowcami popisuje się swą sztuką. Oto i my jesteśmy skłonni śpiewać twoje cnoty, które rozgrzewają nas i podniecają do pochwał. Niegdyś bowiem gniliśmy w brudach życia, a ty swoimi pismami wskrzesiłeś nas do cnoty. Jak więc mnie być Kritiasem, gdy Plotyn bezcieleśnie filozofuje na ziemi, albo to sama Filozofia ucieleśniona obraca się wśród ludzi w postaci człowieka.

2. Dorkon do Moschona

Zginął mi owiec dowódca, godny podziwu baran, i trzódka została bez pasterskiej zwierzchności. Doznaliśmy nader wielkiej szkody. Coś mi się zdaje, że to Pan się pogniewał, bo nie uczciliśmy go pierwocinami naszych barci. Pójdę do miasta, żeby zagniewanego przebłagać, i opowiem obywatelom o jego srogości mówiąc: "za placek miodowy zabrał mi Pan przewodnika trzody".

3. Teano do Eurydyki

Minął twój przyrodzony wdzięk i ku zmarszczkom zbliża się twoja gładkość, a ty usiłujesz zatrzeć prawdę uchybiając kochankom sztuczną krasą. Ustąp czasowi, staruszko, bo nie błyszczą kwieciem łąki jesienną porą. I o śmierci pamiętaj, bo już niedaleka i z konieczności staraj się zdobyć rozsądek. Tak bowiem i starości uchybiasz, i młodości: jedną – udając okłamujesz, drugą – posiadając znieprawiasz.

4. Euagoras do Antypatra

Stwórca naznaczył granice nawet morskim zalewom i brzegami powściągnął bieg mórz, a garść piasku jest między lądem a morzem niby pole rozjemcze. Nie wolno morzu krzywdzić sąsiadującej z nim ziemi. Oto grozi stałemu lądowi najazdem, ale wnet ku sobie samemu zawraca szalejący nurt. Tak i ty, Antypatrze, trzymaj swe serce w słusznych granicach i nie czyń ręki sługą swego gniewu. Szczytem cnoty doskonałej jest mądra zgoda rąk i języka, skoro go jednak nie potrafisz opanować, ulżyj swemu sercu łajaniem, jeśli chcesz być podobny do ujadających psów. Tak bowiem i wściekłe morze nie okazuje swego gniewu niczym oprócz hałasu i piany.

5. Ajgejros do Platana

Złych, przyjacielu, dostaliśmy sąsiadów: żurawi. Wieczną wojnę toczą nad tym kawałkiem ziemi. Jak z naszymi ojcami nie byli w zgodzie, tak po nich z nami nie zaprzestają wojny. I nic to, że składaliśmy im nieraz pierwociny żniw i nawet cząstkę tej ziemi niby bogu poświęcone żuławy oddaliśmy niewdzięcznikom. Ale snadź nie masz w nich szacunku dla darów. Tak więc wszyscy się stąd zabieramy: lepiej nam skały uprawiać niż mieszkać wśród dolin i pagórków mając tak przykrych sąsiadów.

6. Erato do Terpsytei

Mówią, że Kalikrates wymalował ci złoty wizerunek, lecz ja myślę, że obraz nie Terpsyteę przedstawia, ale ową lakońską Helenę, i to według prawdziwych Parrasjosa obrazów. Tak więc uchybiłaś i sztuce, i naturze – jednej wzgardą, drugiej oszustwem. Zmusiłaś bowiem do kłamstwa sztukę Parrasjosa i kazałaś wymalować w obrazie to, czego ci brak, a upiększając błędy natury jakbyś jej samej wykazywała wielką nieumiejętność. Ja zaś pochwalam i mistrza, który nie chciał być malarzem twej brzydoty, i natury mądrość podziwiam: że tak szpetnej duszy nie powierzyła pięknego ciała.

7. Sosypater do Terpandra

Klacze, moim zdaniem, mają obyczaj bardzo mądry i chwalę wielką ich tkliwość. Lecz jakiż to obyczaj? Oto, gdy zobaczą źrebię ssące bez karmicielki, i że matka, jak to się zdarza, jest gdzieś daleko od swego płodu, postępują szlachetnie, bo nie zapominając o własnej naturze bez odrazy biorą w opiekę sierotę, jak rodzone dziecko. Sama natura je o tym poucza, bo nie zmusza ich prawo Solona. Do ciebie zwrócę te słowa. Nie chcesz wiedzieć, że twój bratanek tuła się od drzwi do drzwi, najlichszym płaszczem odziany. Od nierozumnych zwierząt masz rozum bardziej tępy. Cudze psy karmisz – tak bowiem godzi się nazwać pochlebców, którzy cię otaczają. Wydają się najżyczliwsi, póki się pławią w twoich dostatkach, biedaku. A obszczekują cię doszczętnie, zanim jeszcze wyrzygają wczorajsze opilstwo. Taka już natura pochlebców: pamiętać złe, a dobre skwapliwie zapominać. Choć późno, weź, Terpandrze, w opiekę swego bratanka, inaczej opatrzność będzie twym nieprzepartym wrogiem i we łzach natury wyostrzy swój miecz.

8. Dafnon do Myrona

Dopóki będziesz wykopywał to pole, nędzniku, dopóki wybierał wodę, którą deszcze nam dają? Czy zamyślasz dzieci mi wkrótce ogłodzić tą suszą? Twojej ziemi nie zbywa na wilgoci, a naszej sama natura wody jest nieznana. Przebóg, zapytajmy chmur, czy one tylko Myronowi noszą wodę? Zawistny człowiek – wielkie zło, ale gdy taki nam losem wypadnie za sąsiada, nieuchronna to klęska, która ledwo ze śmiercią się kończy.

9. Eurippe do Deksykratesa

Na dwudziesty drugi antesteriona obiecałeś do nas wrócić i nie dotrzymałeś słowa, Deksykratesie. A moje serce zapłonęło miłością i łono zapłonęło niby pochodnia. Każdy dzień oblewałam łzami niby ostatnimi kroplami z pucharu i śniłam o twoim powrocie, a każde skrzypnięcie drzwi było przywidzeniem twej obecności. Lecz ty, Deksykratesie, w inną stronę swą miłość obracasz i zawsze co obce cenniejsze: płoche dusze najrychlej niewoli przesyt. Zawodna to rzecz pragnienie i miłość. Lecz i ciebie kiedyś cios nie ominie, albowiem niedole skrzywdzonych spadają na krzywdzicieli.

10. Hermagoras do Sosypatra

Słyszałem twoje nader pospolite narzekania na biedę i twoje złorzeczenia, że bogactwo jest nierówno wśród ludzi rozdzielone, bo jedni łatwo, drudzy z trudem mogą je posiadać, jak gdyby w tym względzie natura okazywała ludziom swą zawiść. Jeśli bowiem światłość słońca jest równa dla wszystkich i każdy ma pod dostatkiem ognia, jeśli strumienie rzek wezbranych i wiecznych są wszystkim dostępne, czemuż to – mówisz – złota tak skąpo użyczyła natura, czyniąc z niego w tym świecie podksiężycowym dar sporny, tak że przez nie największe niedole nawiedzają człowieka? A ja szerokim śmiechem obryzgam te twoje nauki. Oto sam w naganie nauki złożyłeś jej pochwałę i zdarzyło się tobie to samo co sowie: sądzi ona, że przyczyną jej ślepoty jest przejasny blask słońca. Ku własnemu pożytkowi cierpi głód złota ród ludzki, Sosypatrosie. Stąd bowiem i sztuki w życie weszły, i miasta zostały zbudowane, stąd ożywienie wzajemnych stosunków. Krótko mówiąc, wszelkiej ogłady byłyby pozbawione ziemskie siedziby, gdyby złoto nie zmuszało ludzi liczyć na wzajemną pomoc: ani by żeglarz nie pływał, ani wędrowiec nie ruszał w drogę, ani rolnik nie hodował wołu do pługa, nie byłyby w cenie berła królewskiej władzy, ani poddanych nie zdobiłyby łaski dostojników, a wódz nie prowadziłby wojska. A jeśli chcesz poznać tajemną naukę, wiedz, że złotu są powierzone lejce cnoty i zła – na nim próbuje się dążenia duszy i jest ono podobne do celtyckiej rzeki: w nim najprawdziwiej rozpoznasz bękarta cnoty i występku.

11. Kallistachys do Kiparissona

Wczoraj Symichidas spalił drzewa niepłodne i zdziczałe, taki bowiem wydał wyrok na te, co nie umieją donieść owoców do dojrzałości. Natura zaś pożerczego ognia jest nieposkromiona w swym pędzie i oto zniszczył niespodzianie posiadłość sąsiada. A ten, zdjąwszy difterę i odłożywszy motykę, idzie do miasta szukać retora – sojusznika, i oto zbiera się sąd na Symichidasa. Tak i ja, Kiparissonie, wytoczę ci śledztwo, jeśli nie rozkażesz swoim pszczołom trzymać się z dala od moich łąk: naucz się nie pobierać z cudzego trudu niesłusznych dochodów.

12. Melpomena do Praksymilli

Pod Leokorionem fletnistka Chryzogone rozbiła namioty i zamyśla bawić moich kochanków. Rozpowiada ta kurewka, że bardzo nam to doskwiera. A ja nic sobie z tego nie robię, bo na obyczajach Chryzogony da się sprawdzić jakiego rodzaju są nasi kochankowie. Na bogów cię proszę, bądź mi zaufaną posłanką mej szczerej odpowiedzi i powiedz tej Lakonce: "wielką wdzięczność winnyśmy tobie, Chryzogone, bo przez twoją brzydotę tym świetniej objawiają się nasze powaby. Przy kawce i kruk da się zaliczyć do pięknych ptaków".

13. Ariston do Nikiasa

Mówią, że słoń bardzo lubi się uczyć i jest pojętnym uczniem pod kierunkiem człowieka. Co jest u niego podziwu godne, to nie ogrom ciała, ale wdzięk wychowania. Krzyczą o tym dokoła dzieci Hindusów, a ja dziwuję się Nikiasowi, który od nierozumnych zwierząt ma rozum bardziej tępy. Będąc bowiem synem retora, odrzuciłeś ojcowskie dziedzictwo i wszystek wolny czas spędzasz przy kościach i palestrach, tak więc na tobie się kończy szlachetność rodu. Jeśli chcesz, by cię zwano synem Hermagorasa, wróć, chociaż późno, do jego zasad życia: dobrze jest, gdy przy kimś, choćby w starości, stanie rozsądek i mądrość, tak sądził i Platon. Jeśli zaś ciężko ci odejść od starych grzechów, a mimo to głosisz się synem Hermagorasa, wiedz, że stajesz się świętokradcą ojcowego grobu: własną niecnotą jego cnoty bezcześcisz.

14. Myronides do Damallosa

Całą trzódkę twój chłopiec zmarnował. Zawsze sobie mlekiem kubek napełni łobuz i odchodzi w stronę platanów, a zrobiwszy sobie podściółkę rzuca się na nią beztrosko i zażywa wczasu, a i syringę weźmie i jakby pieśnią biesiadną duszę swą weseli i wiejskie układa melodie. A owieczki tam i sam rozproszone stają się łatwym łupem. Co więcej, ten nędznik i nawóz tanio rozprzedaje, i nie wstyd mu krzywdzić Myronidesa. Oto wczoraj Trygiasa podejmowałem okazale: były u mnie na przysmak figi suszone i szarańcze. Ten niewiarogodny wyrostek zżarł niemal wszystkie figi, a i szarańcze nie wiem jakim sposobem pochłonął, gdy Trygias tylko ślinę połykał. A kiedy już nie mógł więcej, jeszcze chciał część zabrać do domu. Niech się odtąd Kleinias trzyma od moich pól z daleka: lepiej znosić zło odległe, niż w domu żywić ukrytego wroga.

15. Atalanta do Korynny

W palestrze, Korynno, oglądałam Augejasa, i tego widoku słowo nie wypowie ani nie odda ręka malarza. Był to bowiem młodzieniec silny, prosty, o piersi owłosionej, oczach sarny, spojrzenie ani gniewem nie zaczerwienione, ani wilgotne i miękkie, lecz śmiałe i zarazem łagodne. Barwa ciała ani po kobiecemu biała, ani nazbyt ciemna, włosy zaś w kędziorach spływały łagodną falą i miały te ciemnobłękitne przelewy co morze w czas ciszy, gdy ląd sąsiedni miękkim otacza strumieniem, stłumiwszy dzikość i szał bałwanów. Policzki niebyły ani zaróżowione, bo to zbyt kobiece, ani też na ich urok nie padał smętek bladości. Nos tak wspaniale ukształtowany, że świadczył o wielkim znawstwie twórcy. A zaś rozlana oliwa błyszczała jak słońce i migotaniem swych blasków niby promieniami rozjaśniała palestrę. Ciężko mi na duszy, Korynno, i dojmujący czuję ból: wstydzi się bowiem nasza płeć wyznawać miłosne cierpienie.

16. Gorgias do Aristidesa

Cieszysz się, gdy zaciągniesz pożyczkę, a bolejesz, gdy zostaniesz pozwany. Trafiwszy na wierzycieli przerażasz się, jakbyś wpadł na straszne i dzikie bestie, rozglądasz się na skrzyżowaniu ulic, wypatrujesz krużganków, jakby tu drapnąć przed wierzycielami – tak żeglarze w czas wielkiej burzy pragną się znaleźć w przystani. I zło złem pasiesz, gdy od jednych pożyczasz, by drugich spłacić – tak postępuje ten, kto ze strachu przed śmiercią rzuca się w przepaść. Zaciąganie długów jest dla człowieka wielorakim nieszczęściem, gorszym od mitycznej hydry, i tak samo wciąż się odradza. Nawet we śnie wystrzegaj się długów, a będziesz mógł spokojnie patrzeć na promienie słońca i słodko oddychać powietrzem ziemi.

17. Lofon do Pediadesa

Żeby nie doczekał przyszłego roku ten Leukippos! Złe zwierzę wyhodowały nasze pola na granicy pagórka. Mnie i Sostrata wezwano przed sąd, a ten Leukippos, do głębi duszy zepsuty, chce w złocie widzieć sąd, taka w tym nędzniku jest żądza złota. Poznał się na tym Sostratos i złotem kupił zwycięstwo: gardziel Leukippa zatkał darami. Dziewiczą boginię Sprawiedliwości splugawiono i zwycięstwo wymierza się ludziom na wagę złota. Zginął prawy sąd i dary więcej niż słuszność zasługują na wiarę.

18. Erotylos do Hypsypili

Nawet palmy wzbierają miłością i żeńska do męskiej dąży i męska miłością wygięta kochankę swoją włosami oplata. A kiedy żeńska nieco dalej rośnie, sadownicy z żeńskiej biorą owoce i zawieszają na męskiej palmie, by tym sposobem uśmierzyć jej miłość. Stąd i ty, jeśli nie możesz prędzej do nas powrócić, pocieszaj moją miłość z pomocą malarza: niech obraz da mi złudzenie, że ciebie oglądam, bo tych, co zbytnio miłują, łatwo zwieść nawet pozorem.

19. Diogenes do Chrysy

Bogactw klucznikiem, nie panem ciebie zwę, taki bowiem sąd o tobie wydały twoje własne obyczaje. Nie godzi się, żeby dusze bezbożne korzystały z jakiegokolwiek dobra. Ryj się więc w ziemi, o trzykroć nieszczęsny, i pilnuj złota, bo nie dla ciebie, ale u ciebie złożono bogactwo. Naśladując błąd Midasa Fryga głodujesz będąc bogatym, jakby cię trzymano na złotym powrozie.

20. Chloadzon do Mekona

Gruszki, Mekonie, posłałem wczoraj mojej umiłowanej, a ona zerwała się od krosien odrzucając tkaninę i te moje dary wyrzuciła dla świń, posłańca zaś odprawiła jakby złej wróżby zwiastuna. Płaczę, bo miłość strasznie mnie krzywdzi, gdy zmusza kochać niepowabną dziewczynę. Ślepa jest Tyche i ślepe są Erosy: one cierpienia, ona zaś szczęście kapryśnie na chybi trafi rozdaje.

21. Perdikkas do Rodopy

Śpiewasz tak niezdarnie, że zasmucasz, zamiast weselić kochanków. Zawodzisz tragedię, a nie śpiew, który czaruje słuchaczy. Płaczą zgorszeni kochankowie, a twoje pieśni czynią ich statecznymi, nie rozpustnikami. Nie umiesz uwodzić melodią. Na bogów, oszczędź nam tego gorszenia. Nie wydajesz się już fletnistką swym słuchaczom ale płaczką. Ilekroć więc śpiewasz, zalepiamy sobie uszy woskiem: raczej Syren nam słuchać niźli Muz płaczliwych.

22. Antystenes do Peryklesa

Filipa syn, Aleksander, nie dał się bynajmniej zaślepić powodzeniem, ale filozoficznie przyjmował powiewy szczęścia i największe pochwały nie potrafiły go usidlić. Stąd, gdy szale wojny się przechyliły, widząc powalonego Dariusza własnym płaszczem przykrył wroga, okazując szlachectwo cnoty i szczęścia. Poczytano tę zbożność królowi za zbrodnię, poddani oburzali się na Aleksandra. On jednak jako filozof lękał się niestałości losu. Kiedy raz doniesiono kilka powodzeń jednocześnie, zawołał: "Dzeusie, domieszaj jakieś niepowodzenie do tych pomyślności!" Było to arcyroztropne, że tak lękał się osiągnąć szczyt szczęścia. A ty, jeśli dotąd nie poznałeś, jak pomyślność jest gotowa do nagłych zwrotów, wkrótce doświadczenie cię tego nauczy i przez cierpienia zdobędziesz wiedzę – jeśli natomiast dobrowolnie trwać będziesz w zaślepieniu, sroższa spotka cię kara i odpokutujesz zarówno występki, jak i swą wiedzę.

23. Astachyon do Melona

Oczyść pole z szaleju, bo już mi on zmarnował pszczoły. Na bogów, nie przysparzaj prac rolnikowi. Niczym dla nas nie różnisz się od trutni. Czemuż to bez powodu dokuczasz sąsiadowi? Jeśli nie porzucisz złośliwości, niegodziwcze, twoją bezczelność wypiszę na swoich drzwiach i sąsiadom rozgłoszę te krzywdy, żeby wszyscy unikali ciebie jak obmierzłego licha.

24. Telesyla do Lais

Ani obrabiacze kruszców nie poszukują tak żyły złota, ani różdżkarze nie zapuszczają się tak w tajniki ziemi, by oczy wód wyśledzić, żaden z nich dokoła swej sztuki nie czyni tylu zabiegów, co ja przetrząsając miasto całe, czy nie uda mi się zobaczyć gdzieś Agesylaosa. Słyszę bowiem, że ta menada Leukippe przygotowała mu napój, i oto poraził mnie nagły grom i nieukojony ból wyciska mi łzy. Będę więc współuczestniczką tragedii, bo nie oglądać nam już wschodzącego słońca – stanę się straszniejsza od Fedry i Medei.

25. Sosypater do Aksjocha

Mówią, że pochowałeś brata i jesteś w swym bólu niepocieszony. Jakże miałbym w tobie filozofa podziwiać, jeśli do tego stopnia dałeś się złamać cierpieniu? Snem niejakim jest ta u nas okrzyczana śmierć, od zwyczajnego snu dłuższym, ale wobec nadchodzącego dnia bardzo krótkim. W daleką podróż wybierają się umarli, lecz niedługa nasza z nimi rozłąka. Znieś mężnie rozstanie w nadziei powtórnego zjednoczenia. Swym cierpieniem nie czyń duszy miłośniczką ciała, skoro i Plotyn odczuwał wstyd, że przebywa w ciele: tak doskwierało filozofowi to śmiertelne obleczenie. Powstrzymaj łzy, połóż kres żałobie i będąc sam sobie lekarzem uśmierz ból rozsądkiem. Rozum jest zbawczym zielem, "co uśmierza ból i żółć i gładzi pamięć wszelkiego zła" (Odyseja, ks. IV). Nie od lepszego ku gorszemu prowadzi swe dzieło twórca. Śmiertelnym pozostawimy rzeczy śmiertelne, albowiem wielkimi piętnami plami się tutaj królewskość duszy. Ja bym raczej narodziny niźli śmierć opłakiwał, ponieważ one są początkiem łez, ta zaś wyzwoleniem z utrapień. Niewiedza czyni nas bojaźliwymi i lękamy się śmierci nie jako czegoś złego, ale jako rzeczy ludziom nieznanej. O czym się nie ma pojęcia, to się najłatwiej oskarża. Nie bądź więc podobny Niobie, by się nie wydawało, że i ty w kamień zmieniasz naturę ludzką.

26. Teristron do Spejrona

Na Etnę, górę sycylijską, się przenieśmy, mówiąc Attyce: żegnaj, nigdzie bowiem nie widzieliśmy ziemi tak upośledzonej w plonach. Zamiast pszenicy urodziła nam mirty, zamiast jęczmienia bluszcz: kosze są puste, na klepisku pleni się głód. Skoro pierwszy siew nie wzeszedł, drugiego już nie wrzucę do niewdzięcznej ziemi. Nie może rolnik mieć dwóch wrogów: głodu i wojska – jak nie sposób żeglarzom walczyć jednocześnie z wichurą i piorunami.

27. Kekropis do Deksykrata

Magnes, jak mówią, kocha się w żelazie i podają, że dopóty żyje, dopóki jest złączony z umiłowanym. Ledwo zaś ów kamień rozłączy się z małżonkiem, obumiera i traci swą moc. Takie to namiętności, Deksykratesie, zdarzają się nawet u bezdusznych przedmiotów. A cóż ja wycierpię, najmilszy, tak długo pozbawiona twej obecności? Wiem, że trudniej mówić niż cierpieć. Tak więc smutku przyczynię zasmuconym, a dla zakochanych będę pociskiem, zarzewiem miłosnym, żarliwszym od żaru Etny.

28. Heraklejdes do Antistenesa

Nie wyzbyłeś się gniewu, Antistenesie, i jeszcze się na mnie zżymasz, a niechęć chowasz pod przykrywką miłych słów, jak ten co w popiele ukrywa iskrę ognia. Oczyść serce z tej skazy – o to ciebie nasze słowa błagają. W przeciwnym razie będziesz bardziej nieużyty niż morze, które uśmierza swą dzikość i żeglarzom ukazuje łaskawe oblicze, skoro oliwą ułagodzą gniew jego fal.

29. Lachanon do Peganona

Przyjdź mi jutro na rynek oliwny, bo wynoszę się z miasta i ucztować będę najdroższy. Nimfom i Panowi poświęcę pierwociny swej trzódki: ci bogowie bywają dla nas niekiedy łaskawi. U mnie dzbany są pełne mleka, owce szczęśliwie się mnożą, kozy skaczą jakby radosne pomyślnością. Przestaliśmy się bić z biedą, zjadliwym i obmierzłym potworem. Ona to, gdy się kogoś czepi, to jak wrzód przylgnie – zło, co się łatwo przywiązuje, na ból niewytrzymałe, do frasunku skłonne, bezsenne, kochające się w kłopotach, żmudne, zawsze zdolne wynaleźć nieszczęście, niesławne, wzgardzone, a od nienawiści bezpieczne, bo któż by miał chęć mierzyć się z takim złem, jeśliby nie chciał być posądzony, że cierpi orestesowy obłęd? Oddajmy więc biedzie, co do biedy należy i na drugą przejdźmy dolę, a razem z losem odmienimy i umysł.

30. Rodine do Kaliopy

Oczerniasz mnie i ośmieszasz przed kochankami szydząc z mego obwisłego brzucha i obrzmiałego ciała, sama zaś myślisz, że ukryłaś swoje szalbierstwa. Wszak niedonoszone płody z siebie wydalasz, zbrodniarko, i łatwiejsze jest dla ciebie poronienie od porodu. Gwałtownymi truciznami dusisz w swym brzuchu to, co miałoby się urodzić i dopuszczasz do mordów okrutniejszych niż kolchidzka Medea. Ją bowiem nauczył dzieciobójstwa małżonek, niepomny, że była mu dobrodziejką i sojuszniczką w zmaganiach, a ty dla zachowania urody tysiączne klęski sprawiasz, kurewko. Przestań nareszcie i własną nieludzkość ukrywać, i naszą wyszydzać uczciwość: u nas rodzenie, a nie ronienie świadczy o miłości człowieka. Pomnij też na gniew bogini Sprawiedliwości, tak gorliwej w karaniu dzieciobójstwa.

31. Hefajstijon do Talesa

Paw, który jest perskim ptakiem, ma coś z chełpliwości Persów i ogromnie się pyszni swoją urodą. Wiadomo, że nią przewyższa samicę. Pióra niby włosy jeży i okazuje patrzącym najpiękniejsze zjawisko, i koło zatacza na obraz niebieskiego kosmosu, a oczy jego piór wyobrażają układ gwiazd. Lecz te ptaki perskie są dość wspaniałomyślne, by nie zazdrościć malarzom, którzy biorą naukę z ich przepychu. Ty zaś wysiadujesz swoje pisma i ukrywasz swoje zalety, a nie ujawniając swych trudów nie dbasz, że pozbawiasz nas tak wielkiej korzyści. Jeśli z zazdrości tak nas krzywdzisz, postępujesz nie jak filozof i wbrew swojemu powołaniu. Jeśli zaś gnuśność jest powodem zwlekania, będzie z tobą tak jak z rolnikiem, który by swój pot oddał ziemi, a nie zżął kłosów w pełni lata.

32. Poas do Ampelinosa

Razem, starcze, zawiedźmy lament. Rzeka wyskoczyła z brzegów i ku naszej niedoli urządza swe pląsy. Zalała całe pole i młode latorośle winne zatopiła, straszliwa. Na domiar nieszczęścia nie chce zbrodniarka ustąpić, upodobała sobie ten skrawek ziemi i z naszego pola uczyniła sobie łoże. Łez godny widok: zamiast winnej latorośli hodujemy ryby, nieszczęśni. Skoro się tak rzece podoba, idźmy na łowy, skoro się jej podoba, głodujmy, a ona myśli, że nam wielką łaskę wyświadcza. Obyśmy nigdy w lecie nie błagali chmur, żeby cierpienia suszy złagodziły deszczem! W ten sposób nie byłoby nam odjęte to, co posiadamy. Rzeka już sama przez się jest uciążliwa, lecz gdy wzbiera deszczami, staje się bardziej niż ogień nieposkromiona i żadną miarą nie okiełzna swoich narowów.

33. Galatea do Tetydy

Chwalę twoją roztropność i podziwiam twoje wielkie doświadczenie. Niby z pityjskiego trójnoga przepowiadałaś mi przyszłość i bystrzej od Linkeusa przeniknęłaś rzeczy głębokie i niejawne. Kallimach nas porzucił. Uleciał w przestworza na chyżych skrzydłach przesytu. Umknął nam niegodziwiec: przesyt stał się mocniejszy od pożądania. A jakże często mnie ostrzegałaś: "Nie wierz przysięgom, Galateo. Nie masz nic bardziej płochego nad przysięgi kochanków". Upojeni rozkoszą miłosną młodzieńcy tracą zdolność dobrej o sobie rady i rozpłomienieni śpiewają wedle rozkazu Erosów, a pobudki ich czynów nie są samodzielne. Pewniejsza snadź od wiary niewierność i do zwodzenia przysięga jest mistrzem niezastąpionym.

34. Temistokles do Chrysyppa

Skoro i baśnie sławią skromność, pozwól, Chrysyppie, że opowiem tobie baśń wcale nielichą. Pewnego razu ptaki przyszły do Dzeusa i prosiły Olimpijczyka, żeby im dał wodza. Doskwierała im anarchia i obywając się bez tego wielkiego dobra, jakim jest władza, popadły w okrutny bezład. Skinął głową Dzeus i myśl stała się czynem: dał proszącym dar podziwu gody – ofiarował im godność królewską. I kazał ptakom iść do jezior i źródeł i zmyć swój brud, i wodom powierzył probierz władzy naczelnej – tak wysoko sobie cenił Dzeus schludność. Oburzyły się ptaki i znów chyżo przybiegły do Dzeusa, każdy okazując swą strojność. Kawka lękała się swej przyrodzonej brzydoty, usiłowała wyręczyć naturę i przysporzyć sobie urody cudzym strojem. Lecz zdradziła ją sowa i odsłoniła przybrany strój: poznała bowiem własne pióra i odebrała, a za jej wskazówką inne ptaki odebrały swoje. I znów kawka stała się kawką.

Ta bajka, Chrysyppie, po prostu żywym głosem zaleca nam skromność. Tak właśnie i my, ludzie, nic z rzeczy tu nabytych nie posiadamy na własność, lecz, dopóki żyjemy, przybranym pysznimy się strojem, a po śmierci zostaje nam to odjęte jako nie nasze. Wzgardziwszy bogactwem i ciałem, staraj się o rzecz nieśmiertelną, o duszę – ta bowiem jest wiecznotrwała i nieśmiertelna, tamte zaś śmiertelne i tylko na krótko nasze.

35. Myronides do Moschina

Wołu do pługa pożyczyłem Tykaniasowi, bo jednego tylko miał w zaprzęgu, a Tykanias obiecał mi swojego byka, bo i ja nie miałem drugiego wołu. Mój wspaniały byk zginął, gdy wśród bydła szerzyła się ta straszliwa zaraza. Ale mój dobry Tykanias rozwiązał umowę: póki nie osiągnął swojego celu, udawał, że dotrzyma słowa. Płaczę nad tak bezwzględną zdradą, nie mam wołów do pługa, a tu czas orki mija. Gotuję sąd nad Tykaniasem i na sędziów powołam całą okolicę. Poniesie on karę za swój fałsz, a bezczelni nauczą się unikać złośliwości. Taka szkoda, wyrządzona jednemu człowiekowi, będzie nauką przyzwoitego postępowania.

36. Erasmios do Lisystrata

Igrają ludźmi Erosy i, jeśli wierzyć malarzom, biorą w niewolę mieszkańców podksiężycowego świata te skrzydlate pacholęta. Ach, gdyby ten wróg był widzialny! Wtedy i strzelającym Erosom dostałyby się pociski. Lecz tak jak jest, tym większe nasze straty, że nie wiemy jakiej natury są ci nieprzyjaciele. Oto mnie ujarzmiło najbardziej nierozumne uczucie. Kocham Melanippę, wnuczkę Diodora, kocham ją z daleka, bo nawet we śnie nigdy tej kobiety nie widziałem. Słyszałem tylko od kogoś, że śpiewa cudownie. Pocisk dosięgnął mej duszy, gdy oczy żadnej nie przyniosły mi szkody. Obym był, Lisystracie, raczej przez nie cierpiał, boć teraz uszy są moimi oczami. Oto, co może potęga Erosów. Nie wiem czy jak Erynia ona wygląda, nie wiem czy to, co mi o niej mówiono, nie jest po prostu zmyśleniem, ponieważ jeden świadek nie potwierdza prawdy. Duszą więc cierpię i niewidzianą kocham i zdaje mi się, że ogarnął mnie obłęd Pana. Bo i on nie widział tego, co kochał, całym jego dobytkiem było złudzenie zakochanych.

37. Euriades do Kimona

Zapowiadasz wiele, a robisz mało i język twój góruje nad czynami. Lecz jeśli twoje krasomówstwo jest godne podziwu, o ileż potężniejsi od twego języka są malarze, którzy na obrazach tworzą takie rzeczy, do jakich sama natura nie jest zdolna. Jeśli sądzisz, że obietnicami radujesz słuchaczy, wiedz, że to chwilowa przyjemność, po której następuje przykrość tym większa. Najpiękniejsze sny nie tak nas radują, gdy śpimy, jak smucą po przebudzeniu, albowiem nadzieje wnet razem ze snem ulatują. Staraj się, żeby twój język był w zgodzie z czynami, inaczej obrzydniesz przyjaciołom, a wrogom dasz podstawę do nagany, że prawda nie jest twoim udziałem.

38. Tettigon do Ortygona

Cóż to, nieszczęśniku, i szatę zmieniłeś, i porozrzucałeś przepiórki? Wino na złe tobie wyszło. Za wino podobno Odys nawet oko Kiklopa kupił. Jeśli mi nie pozbierasz tych ptaków, sam razem z tobą rzucę się w przepaść. Ciężka to bowiem rzecz, gdy chłopiec żyje rozwiąźle, ale już zupełnie ścierpieć niepodobna, gdy syn przed ojcem grób sobie kopie.

39. Tetyda do Anaksarcha

Nie sposób kochać Tetydy i Galatei razem. Nie da się miłości rozbić na okruchy, tak jak Erosów nie podzielisz na części. A i podwójnej nie zniesiesz miłości. Podobnie jak ziemi nie mogą ogrzewać dwa słońca, tak jedna dusza nie wytrzyma dwóch ogni miłosnych.

40. Sokrates do Platona

Nikt krzywdy nie ponosi, krzywdzą zaś wszyscy, każdy sam siebie krzywdzi dobrowolnie. Jesteśmy samowładcami cnoty i występku. Leonides zabrał ci pole – to jest rzecz zewnętrzna, twoja dusza nie poniosła żadnej szkody. Filip, kradnąc pierścień, naraził cię na stratę: w niczym sam nie zostałeś skrzywdzony, albowiem rzecz nabyta nie jest nasza. Twojego syna zabili barbarzyńcy: żadne zło ciebie nie spotkało, skoro nie otrzymałeś syna na wieki. Jeszcze niedawno go nie posiadałeś, aż się narodził, znów go nie ma, jak nie było go przed urodzeniem. Ludzie krzywdzą, lecz nie ponoszą krzywdy. Podziwiam homerowego Kiklopa, który mówił, że nikt go skrzywdzonego nie ranił: to przeczenie było u pasterza potwierdzeniem prawdy.

41. Maraton do Peganona

Uciekając od politycznych burz i nielitościwego zgiełku miasta, wynająłem sobie to pole i sądziłem, że dusza mi się odmieni. Lecz wpadłem w gorsze kłopoty: czasem mam wroga w rdzy, czasem w szarańczy, a i grad zdarzy się niekiedy. Szron, jak nieubłagany tyran, niszczy owoce, a ja nieszczęsny swoim potem żywię wiatry. Gdzież się biedaczysko obrócę? Kiedy rozpamiętywam wiejskie znoje, tęsknię za życiem w mieście, kiedy zaś rozważam ciżbę trosk obywatelskich, wzbiera miłość do wsi, i to, czego nie ma, wydaje się pomyślniejsze od tego co jest. Jedyną ucieczką od zgryzot jest śmierć, czy to naturalna, czy wręcz dobrowolna. Stryczek jest dla mnie lekarstwem; byłoby głupstwem, gdyby nieszczęśliwy tchórzył przed śmiercią.

42. Perykles do Aspazji

Nie kochasz, jeśli szukasz podarków: Eros jest nieprzekupny i tego samego uczy kochających. Jeżeli więc kochasz, godzi się raczej dawać niż brać, a jeżeli zależy ci na pieniądzach i miłość udajesz dla zbytku, język zdradza twoje myśli i jesteś taka, co za złoto sprzedaje rozkosze każdemu, kto chce.

43. Diogenes do Demonika

Sztuczna kobietka, dwupłciowy pół mężczyzna, wybryk natury w każdym szczególe niedoskonały, eunuch Lidos z pychą rozgłasza, że wszystkie członki jego ciała posiadają bezwstydne języki. A ja na kształt homerowego Odysa nie czuję jego pocisków. Bezsilne są ciosy, jakie ród niewieści wymierza herosom, jeśli mam rzec nieco podnioślej, Diomedesa. Eunuchom przystoi szczekać i szaleć, pozbawieni siły rąk chcieliby wszystkiego dokonać językiem. Przyjaciele zarzucają nam głupotę, że nie śpieszymy ukarać zuchwalca. Ależ i osła, jeśli nas kopnie, nie pozwiemy do sądu. O tym już pięknie rozprawiał Sokrates syn Sofroniska.

44. Pramides do Korydona

Jutro bądź moim gościem. Wszystko już do wesela gotowe: groch, cieciorka, mnóstwo fig suszonych, moszcz i miód, i pieczywo. Ty przynieś kunsztowną syringę: zagrasz melodie doskonalsze od łabędzich, znasz się bowiem na gędźbie pasterskiej, Korydonie. Chciałbym zażyć łożnicy w miłosnej rozkoszy, ukołysany dźwiękami syringi.

45. Leander do Pyladesa

Bardzo przeciw nam srożą się Erosy. Ja kocham, a ukochana nienawidzi. Cóż pocznę, trzykroć nieszczęsny! Nie są rzetelne wagi Erosów, nierówno ludziom odmierzają łzy. Jeśli niesprawiedliwie postępują, nie są godni imienia bogów, jeśli zaś imię nie kłamie, niech sąd ich będzie sprawiedliwy i niech wedle słuszności wymierzą cierpienia.

46. Diogenes do Arystarcha

Przeraził Makedonię Aleksander jadąc na Bukefalosie, który to koń jak podają, ani uzdy nie słuchał, ani się dawał zmiękczyć pieszczotą. Był tak nieukrócony, że jego dzikość nie licowała wprost z naturą konia, doprawdy jakieś nieodparte licho, wrogie każdemu, kto się nawinął. Odkąd jednak stał się wierzchowcem Aleksandra, porywczość jakby łagodnością uśmierzył, z szalonego stał się uległy. Dawny zuchwalec okazywał teraz umiarkowanie: nie godziło się snadź walczyć z Aleksandrem. Poddaj się i ty, Arystarchu, losowi, bo nie Aleksandra, tylko losu usłuchał Bukefalos.

47. Poimnion do Arnona

Wymiona moich owiec pękają od mleka, a tu nie wiem, dlaczego brak skopców. Daj mi skopce, a ja tobie dam mleka – hojny dar za niewielką przysługę.

48. Chryzogone do Terpandra

Nie zżymaj się, że ciebie łaję i obrażam: kochankowie żywią się zarówno słodyczą, jak i obrazą, a nieraz i rany, i sińce biorą sobie za ozdobę. Jeśli nie umiesz znieść obrazy, to i róży nie zerwiesz bojąc się kolców.

49. Leonides do Periandra

Syn Tetydy ulitował się nad proszącym Priamem. I uczcił Pelida siwiznę wroga. Oddał mu zmarłego syna, tym żałosnym darem czcząc Priama. Podziwiam jednego śmiałość, drugiego ludzkość sławię. Bądź i ty dla mnie Ajakidą, przyjmij łzy sędziwej starości i oddaj mi żywego syna. I my bowiem jesteśmy nieszczęśliwi jak Priam i, mimo że nie byliśmy z tobą w wojnie, błagaliśmy o syna, każdą literę listu wyciskając łzami, nie atramentem. Lecz jeśli chcesz podobną ludzkość okazać, niechaj dar prośbę uprzedzi, jeśli zaś nie rozum u ciebie rządzi, ale gniew i obrażona miłość mają pierwszeństwo, na krótko się uradujesz, aby tym większy był twój smutek, gdy zapłacisz wielką karę za ten bezmyślny gniew.

50. Kalarnon do Spejrona

Jeśli chcesz być wieśniakiem, porzuć zamęt spraw obywatelskich, jeśli zaś dbasz o retorów, sądy i estrady, poniechaj motyki, weź kałamarz i papier i ruszaj do licha, staruszku. Rzeczpospolita wieśniacza nie potrzebuje sykofantów i tych, co wciąż wykrzykują: "0 sędziowie!"

51. Rodopleja do Hypsypili

Wczorajszej nocy, przechadzając się po Pireusie, widziałam twojego kochanka w towarzystwie Chrysyppy: pacholę niosło przed nimi pochodnię, a jako przewodniczka szła naprzód przyjaciółka, stara Habrotonon. Kiedy zaś odezwałam się do rajfurki, pacholę zgasiło pochodnię, tak bowiem rozkazał twój kochanek, aby swoje postępowanie ukryć w ciemności. Nie powinnaś wierzyć ani jego przysięgom, ani czułym słowom: w jednej i w drugiej rzeczy wstrętne są wykręty języka.

52. Sokrates do Kleona

Kiedy wilkom zdarzy się wielki łów i sytość wiedzie je ku powściągliwości, biorą na się pozór baranków i dzikość zamieniają w łagodność. Zadziwiającej sprawiedliwości uczy wilki sytość: z owcami się pasą nic złego nie czyniąc trzodzie i przyjaźnią się z pasterzami, i umiarkowaniu hołdują, póki brzuch nie wytchnie. Lecz twoje obyczaje są bardziej haniebne od wilczych i bardziej jesteś zachłanny, skoro twój skarbiec pęka od złota. Tak samo pijak pragnie, choć przesycony jest winem i od przepicia chce się wywinąć pijaństwem. Wino rozwesela pijaków i podnieca, ale też z najwyższego błogostanu strąca w stan przeciwny. Zaniechaj nieumiarkowanego pijaństwa, człowieku nieumiarkowany, byś nie ześlizgnął się na przeciwną szalę, gdy los odbierze, co dał: taką bowiem karą zwykł miarkować niewdzięcznych.

53. Minte do Ridzona

Rzeka Chrysyppos zagrabiła kawał naszej ziemi i do swoich pól dodała. Głupie to i niegodziwe, by swoją hojność z cudzych wynosić darów. Lecz ty, jeśli nie potrafisz udźwignąć na barkach brzemienia sądów, nie przyjmuj podarków rzeki – jeśli zaś pożądasz cudzej własności, wnet swojej straty będziesz płakał.

54. Medea do Jazona

Nic ludziom nie jest tak bardzo upragnione i nic tak prędko nie przesyca, jak miłość.Gdzież są te strumienie łez, którymi oblewałaś nasze stopy? Kędyż uleciały tysiączne rodzaje onych słów, ta mowa uległa i pokorna? Sądzę, że nie ucieka się do takiej wymowy nawet dłużnik wobec wierzyciela, ni ranny, gdy się dostanie w ręce nieprzyjaciół. Minęła ciągła bezsenność, zaniechałeś porannych śpiewów, odrzuciłeś tysiączne prośby, zaklęcia, którymi związałeś mnie przez namówione kobiety. Nagle ku innej ześlizgnąłeś się dziewczynie, jak śpiący z jednego snu w drugi przechodzą bezpośrednio. Chwalę malarzy, że Erosów malują ze skrzydłami i sztuką przekształcają rzeczywistość, i zmyśleniem prawdę czynią cudowną.

55. Parmenides do Chrysostenesa

Nieustanne czuwanie jest właściwe naturze nieśmiertelnej, umiarkowany zaś sen, jak się zdaje, naszą jest rzeczą ludzką. Ale spać ponad słuszną miarę godne jest raczej umarłych niźli żywych. Straciłeś większą część życia, Chrysostenesie. Zawsze śpisz i wyszedłeś poza tutejszy byt niby Odys błądzący poza naszym światem. Płynąc po oceanie snu przestałeś oglądać wschód i zachód słońca.

56. Dafnon do Ajgejrosa

Twoje figi w moją ziemię wpuściły korzenie, nie chcą być dłużej pod twoją władzą i odjąwszy tobie twoje prawa mnie obdarzają swoimi płodami. Dobrowolnie przeszły na moje niwy. I takie jest prawo wieśniaków, a ty bądź posłuszny starym prawom, starcze. Jeśli zaś chcesz sprzeciwiać się naszym zwyczajom, wyrzucimy ciebie z wieśniaczej gromady jako twórcę nowych i nieutartych praw i przepędzimy z naszych granic jak obcego.

57. Pyrrias do Filonidesa

Jeśli kochasz, nie wytykaj kochanej niedostatków urody: dusza, która kocha, musi zaślepiać, a namiętności kochanków są niezwyciężone. Jeśli zaś nie kochasz, czemu płaczesz i jęczysz i dobrowolnie ściągasz na siebie burze? W obu wypadkach błądzisz: czy to gdy kochając pożądasz, czy gdy jako wróg z obrzydzeniem się odwracasz.

58. Damaskios do Antigonosa

Jeśli Sokrates nie miał zastawu swojego życia, ty nie oglądaj się za wychowawcą dla swojego syna. A zastawem życia nazywamy nasze dzieci. Kogo natura nauczyła być ojcem, ten i wychowawcą jest godnym zaufania dzięki doświadczeniu i rodzicielstwu, i troskom ojcowskiej miłości.

59. Kepias do Koriannosa

Około południa przyjdź mi pomóc, Koriannosie, chciałbym pole ogrodzić kolczastym żywopłotem. Źli sąsiedzi wciąż do mnie zachodzą i nie mogę podołać i zwierzętom, i ludziom. Zając psuje mi winną latorośl, a gąsienica jarzynę. Cóż powiem o kretach? Straszliwa to klęska dla rolnika i wróg nie do pokonania. Przyjdź mi z pomocą i weź udział w mej pracy, a ja się tobie w podobnych trudach odwdzięczę. Tak i mrówki wzajemnym sojuszem oszukują wysiłek i podejmują największe trudy.

60. Anteja do Briona

Wszystko ród niewieści zniewolił. Laidę kocha Diogenes, a Frygios Sostratę. Sczezła filozofii świetność, oto bowiem wyrzekli się surowych obyczajów, opuścił ich duch niebiański, złamali wiarę wzniosłemu posłannictwu. Jakże dalekie są ich dawne pragnienia i dążenia! Niewczesną widzi mi się igraszką, gdy starzec sędziwością czcigodny, wzgardzi powagą i zakocha się w młodziutkiej heterze. Chichocę i od śmiechu nie mogę się wstrzymać, ilekroć spotkam któregoś z tych staruszków: wszak tyle naurągali Afrodycie, głosili, że zakochani z własnej woli wpadają w chorobę, miłość określali jako popęd nieokiełznanej duszy. Mądrze jest wszystko znosić, lecz o wiele rozsądniej mieć nadzieję, czas bowiem i los wiele mogą.

61. Sostratos do Lizystratosa

Tak często i z taką umiejętnością upominaliśmy ciebie, że w końcu zdaje się nam, jakbyśmy tkali tkaninę Penelopy, pozwól więc łaskawie, że teraz zaczniemy od bajki: może takie słowo przeniknie do twego umysłu.

Letnią porą cykada siedząc wśród młodych wici drzew śpiewała i rozkoszowała się słuchaniem własnej pieśni. Mrówka zaś uwijała się koło żniwiarzy i żniw, a przezorniejsza od cykady, gromadziła sobie żywność w zakamarkach ziemi. Aż tu słońce zeszło z północnej strony, minęła jesień i zima zstąpiła na ziemię. Morze zerwało układ ciszy, żeglarze witali przystań jak zbawicielkę, rolnik umykał do własnego ogniska. Mrówka żywiła się tym, co w kryjówkach ziemi nagromadziła swą pracą. Błagała cykada pracowitą mrówkę, by jej użyczyła ze swoich skarbów, ale ta śpiewaczkę ode drzwi odprawiła i wypominając jej letnie śpiewanie natrząsała się z jej próżniactwa. Tak jednej pieśń przyniosła głód, drugiej praca dała pożywienie.

Do ciebie stosuje się ta bajka, Lisysrratosie, albowiem przy swoim próżniactwie nędzniejszy jesteś od tego, co cierpi na febrę, gdyż darmo jadasz w dwójnasób. Porzuć lenistwo, najmilszy: bezcześcisz dary natury, gdy taką siłę i takie czerstwe ciało zostawiasz w zaniedbaniu, nie chcąc uprawiać nauki trudów.

62. Tettigon do Porfyriona

Szczęśliwy z Korydona człowiek, jak się zdaje, i kochanek losu. Winna latorośl ciężka od gron, grusze uginają się i tęsknią za owocobraniem, oliwki kłonią się ku ziemi dostatkiem swym gwałcąc gałązki, łąki bujnowłose, pole niwom nilowym podobne. Aleć i żona męża niemniej raduje: tyle on ma dzieci, że Danaosa i Ajgiptosa liczbą potomstwa przewyższy. Jedno jest przy piersi, drugie dopiero co ssać przestało, inne raczkują nie umiejąc jeszcze chodzić prosto, te już gaworzą i zmieniają zęby, tamte dorastają, już są z nich tęgie chłopaki – na kształt piszczałek syringi ich wiek układa się rzędem. A tyś mnie ostrzegał, bym córki nie wydawał za Korydona. Ganiłeś takie powinowactwo widząc w nim splamienie rodu. O ja nieszczęsny! Dałem się zwieść, byłem zaślepiony. Na nic ludziom dobre urodzenie, nic nie istnieje, co by u wszystkich było bardziej cenione nad bogactwo.

63. Chryseis do Hefajstiona

Już nie kochasz Diodoty, pogasiłeś lampy miłosne. Nie odczuwasz zazdrości, gdy widzisz, jak ona jest Lysistratem zajęta. A przecież nic bardziej zawistnego od Erosów. Jakże więc, jeśli kochasz, mógłbyś filozoficznie znosić takie udręki?

64. Sokrates do Melanippidesa

Gimnaści i trenerzy są nieubłagani dla chłopców, których uczą powściągliwości. Kiedy chłopcy są jeszcze oporni na głos rozsądku i prawa, groźbami kiełznamy ich krnąbrność raczej słowem niż rózgą straszymy. Podziwiam twoją bezczelność: tobie ani kary sądowe nie straszne, ani słowa przestrogi nie mają u ciebie szacunku. Od chłopców bardziej tępy masz umysł na starość. Idź więc, jeśli wola, na zatracenie. Kogo ni słowa, ni rózgi nie nauczą rozumu, tego nader ciężko przekonywaniem odwieść od zła – trudniej niż wymieść gnój Augiasza albo cały Atlantyk wyczerpać kubkiem.

65. Bubalion do Kissybiona

Syn Gorgiasa nas krzywdzi. Tam i sam jeździ w dwuprzęgu ten łotr i pozorami łowów przykrywa swoje wybryki, niegodziwiec. Ani bowiem zając do nas nie zajdzie, ani sarna tu nie przebywa, nie masz bawołów ni jeleni, ani innego ze zwierząt, na które się poluje. Sidła i potrzaski odpędzają zające, bo każdy w nie wpadnie, gdy tylko wejdzie do winnicy, sarny zaś i bawoły chwytają lwy okoliczne. I po cóż miałbym ci wyliczać tysiączne rodzaje zwierząt, z którymi po społu i my głodujemy? Jak dla ludzi karą jest bezludzie, tak dla zwierząt brak zwierząt. Ciebie z tym szkodnikiem łączy powinowactwo, powiedz mu więc, Kissybionie, co jest użyteczne, i niech go nauczą rozumu twoje słowa. Wiedz, że go psami rozszarpię, jeśli nadal będzie się zapędzał na moje pola. Już pilnuje mej posiadłości suka ze szczeniętami, łakoma na ludzkie sadło.

66. Pejto do Hipolita

Urodzie, a nie czcigodnym obyczajom, otwierają ramiona kochankowie. Erosy nie zwiastują rozsądku, ale pięknością ciała wabią bezbronne oko. Jeśli za jej obyczaje kochasz Rodokleję, nie w Erosach masz władców swoich rozkoszy. Filozoficznego umysłu nie ima się pocisk afrodyzyjski.

67. Eratostenes do Ajschinesa

Zjadasz przysięgi jak sałatę i chrupanie zębów bierzesz za ich spełnienie, a tym, którzy ciebie karcą, odpowiadasz, niegodziwy: to język przysiągł, wolna jest głowa od klątw, i nie wiesz, że nieposkromiony język większą niż występek ściąga karę. Co słowami zawinimy, czynem przyjdzie odpokutować. Ustatkuj wreszcie swój język i nawet dla prawdy wystrzegaj się przysiąg. Przysięga, choć wydaje się tak nieważka, trudniejsza jest do udźwignięcia niż jakikolwiek ciężar. I Tantal poniósł karę za to, że w rzeczach boskich język miał niepowściągliwy.

68. Seutlion do Koriannosa

Złapałem nareszcie tę arcyzłośliwą liszkę i trzymam zbrodniarkę w krasnych sidłach. Wyprowadzę ją, Koriannosie, na gościniec, zwołam wszystkich wieśniaków i nad wrogiem odprawię tryumf. Publicznie zostanie ukarana, a za mnogie przewiny jedna będzie kaźń.

69. Kalliope do Lais

Gorgias pyszni się swoją fryzurą i szpilką do włosów w kształcie konika polnego, choć jeszcze mech nie ocienia mu policzków. Dumny ze swej piękności, wystawia nam swoją urodę jak przynętę dla głupich. A ja bym dała wymalować obrazy starości i chorób, i zgryzot i zawiesiłabym przed drzwiami głuptasa: taka jest bowiem przyszłość jego wdzięków.

70. Platon do Aksjocha

Uzdą i biczem prowadzimy konie, a żeglując albo rozwijamy żagle, albo kotwicą kiełznamy okręt w przystani. Tak i językiem trzeba sterować, Aksjochu, czy to ożaglając go słowami, czy uśmierzając milczeniem.

71. Rodon do Kiparissosa

Mówią, że Lukanowie znów idą na nas, rzucam więc kosę i dam sobie zrobić grot i drzewce dzidy. Trzeba się jąć sztuki wojennej, skoro nam Bóg nie pozwala żyć w spokoju. Dla mnie lato jest mroźniejsze od zimy, bo cóż może być bardziej lodowate od wojny. Rozpłakałem się, gdy przyszła wiosna. Jakże pole stroi się kwiatami! Jak cudnie ziemia pachnie mirtem! Jaki piękny platan w swym listowiu! Jak się ruń zieleni! Wszystko mi zapowiada urodzaj. Lecz krzywdzi nas nieprzyjaciel, dla którego miecz jest milszy od pługa.

72. Sosypater do Telesylli

Jeśliby natura do rozkoszy miłosnych nie domieszała cierpkiego przesytu, męska płeć u niewieściej byłaby w niewoli. Nie bądź zbyt wielkiego o sobie mniemania, kurewko. Wygasł we mnie żar Afrodyty: nie są nieśmiertelne rany, które zadają pociski Erosów.

73. Proklos do Archimedesa

Mówią, że polip w braku zdobyczy zjada własne macki jakby w swoich członkach miał przygotowany posiłek. Biedaczysko zjada najcenniejsze ze swoich części ciała i zastawia sobie ucztę z własnego mięsa. Czyż nie wydaje się tobie, Archimedesie, że z ducha jesteś polipem? Dla mnie to zupełnie jasne: ty krzywdzisz nieludzko własnego ojca i ani natury nie uszanujesz, ani przed Sprawiedliwością nie drżysz jak przed dołem stracenia? Lecz jeśli się opamiętasz, Opatrzność puści w niepamięć minione występki, jeśli natomiast niewzruszoną żądzą trwać będziesz w piekielnym szale złota, bóstwo odpłaci tobie tą samą miarą i twoje dzieci staną się istnym obrazem i podobieństwem ojcowskiej złości. Tak i potomstwo żmii, biorąc po matce bezbożność, rozdziera żywot, który je zrodził i wykarmił.

74. Elafon do Dorkona

Pożyteczny dla urodzaju jest gnój zwierzęcy. Daj mi więc mierzwy spod twoich bydlątek, a w nagrodę za urodzaj dostaniesz gruszki i warzywa, i twą szczodrość odwzajemnię jeszcze świetniejszą wdzięcznością.

75. Aristoksenos do Polikseny

Hetera daje tylko nietrwałe rozkosze. Niewierne są pocałunki twoich warg. Szybko więdnie miłość nie mająca korzeni. Na przyszłość słuchać będę raczej rozsądku, tak niemiłego ludziom, i biorąc z niego zapowiedź stałości wianem kupię sobie małżeństwo, trudno bowiem kupić wierność hetery.

76. Diogenes do Sotiona

Ta nikła czcza sława mądrym ludziom wydaje się marą senną i czymś od bajek bardziej cudacznym i lichym – niestała, płocha igraszka, od echa i wiatru bardziej złudna. Uciska nawet wtedy, gdy jej nie ma, a gdy jest, tym więcej przygnębia, prędko bowiem wyrzeka się swoich kochanków – zanim się zrodzi, już się w nicość obraca. Nie daj się wzruszyć podmuchom szczęścia: igra ono ludźmi jak chce. Wszystko co ludzkie – to mara mar.

77. Bukolion do Myronidesa

Rozbrykał się twój wnuk, Myronidesie. Czerwoną płachtą nastraszył bydlątka i wyborną krowę zapędził w przepaść, a jego rówieśnicy zrobili z tego nieszczęścia zabawę. Nie dawaj chłopcu więcej nad dwa chojniksy. Obfite jedzenie młodych rozpiera, zbytek zaś jeszcze bardziej rozzuchwala.

78. Perykles do Kaliopy

Trudna to rzecz zażywać rozkoszy dziewczęcych, a ja duszę mam płochą. Cóż więc uczynię? Nieprzejednany jest Eros, gdy rzuca swój pocisk. Ty sama bądź sędzią między mną i Erosem, a daj za mną głos przychylny. Jakaś snadź zazdrość jest w Erosach, że pragnienie dając nie dają go nam zaspokoić.

79. Isokrates do Dionysjosa

Dworzanie, straż z pałkami, heroldowie, wysokość tronu – to dla filozofii ciemna zasłona i przegroda dla cnót. A przecież wraz z odmianą losu nie zmieniłeś swego przyrodzenia i dalej dźwigasz swą skórzaną sakwę: taki sam twój początek, co i reszty śmiertelnych. Cóż stąd, że pusta i marna sława napełnia ten gliniany dzban? Nawiedziła cię głupota, nieszczęsny, i straciłeś znajomość natury. Niebosiężne obroty losu odwiodły ciebie od dawnych poglądów i odstręczyły od owego mądrego szaleństwa. Niegdyś było dla ciebie wzniosłe to co skromne, a teraz to co niskie i przyziemne wydaje ci się szczytem szczęścia. Poniechaj kłamanej szczęśliwości i przed umykającą fortuną umykaj: jeśli tę niewdzięcznicę prześcigniesz, łatwo zniesiesz nagłą odmianę.

80. Korydon do Ampelona

Nie masz nic nędzniejszego od rolników. Nawet wiatry gnębią nas, nieszczęsnych. Zniszczył nas Notos: przez niego zwątlały mi kłosy, zmarniał winograd i przepadły winogrona. A nie mogę szkodnika pozwać przed sąd. Rzucę kosę i motykę, wezmę tarczę i miecz, i hełm, zostanę żołnierzem, i tak zmieniwszy rzemiosło kusić będę los.

81. Leander do Kallikomy

Jeśli jest u ludzi coś cenniejszego nad złoto – powiedz, żebym większymi darami odwzajemnił się za rozkosz: jeśli nie – daj mi co prędzej swe wdzięki. Nie jesteś piękniejsza od Danae, ani ja bogatszy od Dzeusa, gdy za złoto kupuję dziewictwo.

82. Sokrates do Alkibiadesa

Nawet igraszki poezji są pełne wszelkiej mądrości. Syn Melesa powiada, że Odys woskiem zatkał uszy towarzyszom, gdy statki zaniosło do przewrotnych Syren, a syn Laertesa był trzymany w pętach jak w zamknięciu, z którego nie ma ucieczki. Ta baśń odsłania tajemnice filozofii. Sądzę bowiem, że poezja wyobraża w Syrenach sromotne rozkosze, i bardzo podziwiam Homera, że fikcję pomieszał z prawdą, podając naszym uszom napój przedniejszy od nektaru: zmyślenie niby wodę domieszał do naj słodszego wina prawdy. Dzięki temu ani zmyślenie nas nie zwodzi, ani niedościgłe pojęcie rzeczy nie oszałamia naszego umysłu. Wosk znaczy u niego niewiedzę, pęta zaś filozofię. Pokazuje on, jak sam tylko Odys słucha śpiewów cudniejszych nad łabędzie i jak jego żądze są trzymane w pętach. Tak bowiem, jak wyraźne widzenie zła jest filozoficzną cnotą, tak trzymanie się z daleka od rozkoszy jest tryumfem w filozoficznych zmaganiach. To nasze życie, Alkibiadesie, ma swój obraz w tułaczce Odysa. Po morzu trosk żegluje człek nieszczęsny, otaczają nas dźwięki syrenich rozkoszy i na kształt wiatrów to z tej, to z owej strony biją w nas przeciwności, a my, naśladując małżonka Penelopy, wejdźmy w filozofię niby w niezłomne i boskie pęta cnoty.

83. Antinos do Ampelinosa

Już zbliża się winobranie i grona są pełne moszczu. Pilnuj dobrze gościńca i weź do pomocy kreteńskiego psa. Zuchwałe są ręce przechodnia i łakome na znój wieśniaków.

84. Chrysippe do Sosypatra

Kochając Antusę bynajmniej nie wpadłeś w sieci miłosne, bo miłość pięknej dziewczyny dowodzi rozumnych oczu. Nie skarż się, że uległeś piękności, tym większa przyjemność nagrodzi ci troski. Słodkie są łzy miłosne, z rozkoszą miesza się smutek. Erosy umieją nas cieszyć nawet strapieniem. Pas Afrodyty jest haftowany rozmaitością uczuć.

85. Platon do Dionysjosa

Jeśli chcesz opanować smutek, idź na groby: tam znajdziesz lekarstwo od żądz i zobaczysz, jak największe ludzkie szczęścia w całej swej pysze znaczą mniej niż proch.

 

Przekład Jana Parandowskiego

 

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Theophilacti Scolastici Simocati, Epistolae morales, rurales et amatoriae, interpretatione latina, [Kraków, J. Haller 1509]

 

Pobierz fotokopie (archiwum zip)

Kontakt

Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu
ul. Gagarina 13
87-100 Toruń

logo Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu

Współpraca

logo Centrum Badań Kopernikańskich

Urząd Miasta Torunia

Kopernik 550

 Światowy Kongres Kopernikański